Siłownia – dla jednych miejsce utożsamiane niemal z domem, do którego wraca się z przyjemnością. Dla innych – smutna konieczność w walce z nadprogramowymi kilogramami. Ale są też tacy, dla których perspektywa pierwszej wizyty wywołuje uczucie przerażenia, bezradności i wstydu. Bo co jeśli… Spotkam tam same umięśnione kobiety, które wybuchną śmiechem na widok moich wałeczków na brzuchu? Albo facetów z wielkimi klatami, którzy będą na mnie patrzeć z politowaniem? Czy trenerów komentujących moje marne wysiłki?

Otóż na początek informacja – nikt nie będzie zwracał na Ciebie uwagi. Siłownia to takie specyficzne miejsce, gdzie panowie uwielbiają podziwiać swoje wdzięki w lustrze, a panie dźwigają ciężary. Zupełnie odwrotnie niż na co dzień. 😀 Zdarzają się też i takie osobniki, które przychodzą, żeby zrobić sobie zdjęcie, najlepiej w pełnym makijażu i sportowym stroju. W końcu trzeba być fit – to takie na czasie. Zaraz potem można już wracać do domu na kanapę.

Jak się przygotować? Najlepiej odwiedzić kilka miejsc i przekonać się, w którym czujemy się najbardziej swobodnie, jakie mają oferty cenowe, jakie proponują zajęcia. Najczęściej siłownie proponują pierwsze wejście za darmo albo oferują jednorazowe wejście dla przyjaciela. Dlatego warto popytać znajomych, którzy już zakupili karnet, czy możemy przejść się z nimi dla towarzystwa. Zresztą, recepcjoniści mają niejako obowiązek oprowadzenia nas po wszystkich pomieszczeniach, pokazania, gdzie są szatnie, prysznice, coraz popularniejsze strefy dla kobiet itd.

Kiedy już zdecydujemy się wykupić karnet pozostaje tylko jedna kwestia – trening. 🙂 Zasadniczo każdy składa się z trzech części – rozgrzewki, sesji treningowej i rozciągania. O tym warto pamiętać, bo inaczej raz dwa nabawimy się kontuzji i na tym skończą się nasze starania. Moja rada dla początkujących jest taka: idźcie na grupowe zajęcia z trenerem. Naprawdę nie trzeba wydawać kupy pieniędzy na prywatne sesje. Wspólne treningi przede wszystkim mobilizują, bo kiedy patrzymy na innych ludzi z boku to nie chcemy być gorsi. Przy okazji dostajemy mnóstwo cennych wskazówek – jak wysoko trzymać nogi, jaką zachować postawę, co zrobić z rękami… Na stronie każdej siłowni jest rozpiska zajęć i opis, co tam będzie się działo plus poziom intensywności i zaawansowania.

Dla początkujących polecam wszelkiego rodzaju BPU-y, ABS-y i treningi obwodowe, bo pomagają rozbudować duże partie mięśni i przygotować je na dalsze obciążenia. Chcesz schudnąć – postaw na zumbę. To dobry rodzaj cardio, który przy dobrej muzyce pozwala zapomnieć o zmęczeniu. Dla średniozaawansowanych – TRX-y oraz Kettle, a na spalanie – Step, Active walk lub rowerowy Spinning.

Te zajęcia pozwolą nam przygotować się do treningów siłowych, a także poznać specyfikę układów, ćwiczeń, ilości powtórzeń, serii. Kiedy już nauczymy się, co robić to nie będziemy wstydzić się wyjść na otwartą salę, wziąć materac, ciężarki i wyciskać siódme poty.

Bardzo polecam też przejrzenie artykułów w gazetach typu Shape czy Women’s Health, które każdorazowo opisują kolejne partie ćwiczeń i doradzają jak się za nie zabrać technicznie. Dostaniemy też sugestię odnośnie ilości powtórzeń czy serii, w zależności od aktualnego poziomu naszej formy. Moje ulubione to przykładowo:

Ćwiczenia z hantlami

Bosu

Kettlebell

Nie ma na co czekać, trzeba ruszyć tyłek i do boju! Trzymam kciuki! 😉