Od kilku dobrych miesięcy jestem w posiadaniu elektronicznej opaski Fitbit. Kiedy ją pierwszy raz zobaczyłam to zapragnęłam mieć to cudo, ale z uwagi na nie najniższą cenę, dałam sobie kilka miesięcy na przemyślenia. Luby okazał się szybszy. Dlatego model Flex wszedł w moje posiadanie z początkiem marca tego roku. Parę dni temu mogliśmy świętować ośmiomiesięcznicę. 🙂

Dzisiaj, już na chłodno, mogę opowiedzieć Wam o zaletach i wadach tego urządzenia. Wiadomo przecież, że rzeczy idealne nie istnieją. W ciągu tych kilku miesięcy też wiele się zmieniło i producenci wymyślili nowsze modele, ulepszając ich funkcjonalność i zastosowanie. Pojawił się wyświetlacz, który pokazuje nasze tętno albo GPS, który nie da nam łatwo zginąć i dużo dokładniej odmierzy trasę biegu, który właśnie co zaliczyliśmy.

Fitbit – zalety:
Do największych zalet urządzenia należy odmierzanie liczby spalanych kalorii.  Proces ten odbywa się na podstawie przemierzonych kilometrów. Dzięki temu wiem, że w sobotę mogę zjeść, np. 1800 kcal, bo pół dnia spędziłam na zakupach, potem poszłam na siłownię i do domu też wracałam pieszo. W dalszym ciągu ujemny bilans kaloryczny będzie zachowany, bo spaliłam więcej, niż zwykłego dnia w pracy, siedząc za biurkiem.

Podoba mi się zakładka Food, do której dodaję po kolei to, co danego dnia znalazło się w moim jadłospisie. Wszystkim, którzy są na określonej diecie, redukcji czy po prostu pilnują dziennego limitu kalorii na pewno oszczędzi to sporo pracy. Możemy odpuścić sobie liczenie, zapisywanie, tworzenie tabelek. Aplikacja zrobi to wszystko sama i zawsze będziemy mieć dostęp do archiwum. Plus dostaniemy też gotowe makra każdego produktu czy gotowego dania.

apple

Podoba mi się możliwość obejrzenia jak długo spałam, ile czasu minęło od kiedy zasnęłam czy liczba przebudzeń w ciągu nocy. Ciekawa jest też opcja ustawienia budzika, który rozpoczyna mój dzień od delikatnych wibracji na nadgarstku, które jednak spełniają w 100 procentach swoją funkcję. Pomocne na pewno dla tych, którzy dzielą z kimś sypialnię, a są zmuszeni wstawać o różnych porach i nie chcą przeszkadzać czy to swojej drugiej połówce, czy współlokatorom.

Na koniec, wybór należy do nas, bo wpisujemy też, na której ręce będziemy nosić bransoletkę. Albo jesteśmy praworęczni i wtedy prawa jest naszą dominującą, czyli wykonujemy nią znacznie więcej czynności, albo leworęczni i wtedy lewa przejmuje wszystkie zadania. 😉

Fitbit – wady:
Każdorazowo, po treningu należy wpisać rodzaj aktywności, którą się uprawiało. Niestety, gama, którą proponują nam producenci nie jest zbyt szeroka. Bo jak np. określić wchodzenie po schodach z ciężarkami? Możemy wybrać Weights lub Stairclimber, albo oba naraz, co średnio ma sens. Brakuje mi treningów z popularnymi przyrządami na siłowni, jak bosu czy worek typu sandbag.

Niestety, brakuje polskiej bazy z produktami. Musimy korzystać z amerykańskiej, kanadyjskiej, brytyjskiej, włoskiej, hiszpańskiej, francuskiej, niemieckiej, meksykańskiej, australijskiej, koreańskiej lub chińskiej. Ma to o tyle znaczenie, że dostajemy prawie każdy produkt, który znajduje się w supermarkecie w danym kraju, podany na tacy. To samo dotyczy popularnych, sieciowych restauracji.

lasagne

W wadach zwróciłabym jeszcze uwagę na walory wizualne. Owszem, Fitbit został zaprojektowany na wzór zegarka, który towarzyszy nam w życiu codziennym. To już kwestia dyskusyjna czy odpowiada nam noszenie dwóch zegarków. Dla mnie problem pojawia się wtedy, gdy szykuje się jakaś większa impreza czy oficjalna kolacja, bo wtedy silikonowa opaska średnio komponuje się z elegancką suknią…

Podsumowując, gdybym jeszcze raz miała możliwość zakupu (albo otrzymania takiego prezentu) to nie zawahałabym się ani chwili. Przyzwyczaiłam się, że Fitbit jest ze mną każdego dnia, kiedy jem, śpię i ćwiczę. Pomaga wszystko policzyć i doradza. Brałabym w ciemno! 😀